środa, 28 lipca 2021

Bielmo na oczach i paraliż w pozłacanych majtkach. "Jego wysokość" Beaty Majewskiej



Autor: Beata Majewska

Tytuł: Jego wysokość

Literatura współczesna polska

Forma: Powieść, romans

Wydawnictwo Miraż

Rok wydania 2021

Moja ocena: 5/10

 

Jego wysokość przebojem wskoczyła na listy bestselerów w księgarniach internetowych, na Legimi książką interesuje się ponad czterysta osób, a na portalu Lubimy Czytać ma naprawdę imponującą ocenę. I to wszystko w niecały miesiąc od premiery. Cóż, powieść jest markowana nazwiskiem jednaj z najpoczytniejszych polskich współczesnych pisarek, więc nie powinnam się dziwić. Wiem przecież, że Beata Majewska potrafi stworzyć fascynującą fabułę, niebanalnych bohaterów i obudzić cały ocean emocji. Wiem też jednak, że potrafi… A nie, zostawię to sobie na koniec.

Jego wysokość, czyli książę Omar, postanowił zaszczycić swoją obecnością targi branżowe w Dubaju. Pojawił się, oczywiście, w asyście ochroniarzy i, zamiast wejść jak człowiek, głównymi drzwiami, skorzystał z tylnego wejścia. Pech chciał, że jedna z bohaterek powieści, Justyna, była akurat w toalecie, a panowie z książęcej ochrony wzięli ją za napastnika i mocno poturbowali. W ramach przeprosin Omar zaprosił polską ekipę z targów na kolację, nie ukrywł jednak, że miałby ochotę spędzić czas jedynie w damskim towarzystwie, czyli z Justyną i Izą. Bohaterki przystają na tę propozycję. Jedna niezobowiązująca i przebiegająca w dość sztywnej atmosferze kolacja zmieniła życie Izy.

Pozornie wszystko zostało bez zmian. Bohaterowie wrócili z podróży służbowej, by zderzyć się z nieciekawą sytuacją w firmie. Książę Omar nie pozwolił jednak o sobie zapomnieć. Z wielkim bum wkroczył w polską rzeczywistość, zmieniając ją, a jednocześnie dając sobie możliwość do sterowania losem zawodowym kobiety, która go zafascynowała.

Co mogło łączyć arabskiego, nieprzyzwoicie bogatego księcia i polską projektantkę wzorów na tkaninach, spłacającą kredyt na mieszkanie? Pewnie niewiele. Pomiędzy Izą a Omarem była przepaść kulturowa, religijna, materialna, mentalna i kontynentalna. Bohaterka doskonale zdawała sobie z tego sprawę, dlatego, pomimo emocji, które wywoływała z niej osoba księcia, broniła się przed uczuciem. Omar jednak, jak na typowego bogacza przystało, postanowił jej zaimponować nie wrażliwością, czułością, oczytaniem, inteligencją czy szlachetnością, ale właśnie pieniędzmi. Zafundowanie biletu lotniczego w klasie dla vipów, zakup udziałów w podupadającej firmie, opłacenie apartamentu w wypasionym hotelu i ostatecznie wykupienie porwanej przyjaciółki… Cóż to dla niego? Mam wrażenie, że ten człowiek szedł po trupach do celu i nieważne, ile osób po drodze ucierpiało. Bo jak się ma kasę, można kupić wszystko, nawet miłość.

Tylko dlaczego? Po co? Przecież Omar był niemal bóstwem: przystojny, umięśniony, pięknie pachnący i doskonale obdarzony przez naturę (z relacji Izy). Myślę, że mógłby zdobyć serce wybranki bez używania pieniędzy. Był tylko jeden problem: musiałby się postarać, a właśnie starać mu się nie chciało, bo rozkapryszeni chłopcy zawsze bez wysiłku dostają to, co chcą. Sama postać Omara była dla mnie taką wydmuszką, z której zrobiono pisankę: pięknie ozdobioną z zewnątrz, ale pustą w środku. Zainteresowania? Zdobywanie kasy. Pasja” Szpanowanie. Niby człowiek wierzący i praktykujący, ale jednak hipokryta. Kim była dla niego Iza? Moim zdaniem rzeczą, którą sobie powolutku kupował. Najpierw kupił jej pracę, później przyjaciółkę, a później ją samą. Oczywiście cały czas twierdził, że ona nic nie musi, że to jej decyzja, że się nie narzuca, ale stopniowo ją od siebie uzależniał. Aż się boję pomyśleć, co mógłby zrobić, gdyby dłużej stawiała opór.

Iza na początku zyskała moją sympatię. Była kobietą z pasją, zasadami, rozsądną, myślącą i trzeźwo parzącą na świat. A później się zakochała. Albo inaczej: zapadła na chorobę zwaną miłością, a objawiającą się bielmem na oczach i zaćmieniem umysłowym. Nie zauważyła nawet, że zostaje poddawana manipulacji.

W tym całym wariatkowie tylko brat Izy, Tomek, okazał się człowiekiem trzeźwo myślącym. Beata Majewska przedstawiła go trochę jak prymitywa, który zobaczył odrobinę bogactwa i zgłupiał, ale tak naprawdę jego proste, żeby nie powiedzieć prostackie, reakcje, bunt, podśmiewanie się, pokazywały jasno różnice pomiędzy światem Omara a światem Izy i jej rodziny.

Iza się dopasowała. Zrezygnowała z siebie dla miłości, chociaż chyba słuszniej byłoby napisać „pożądania”. Nigdy nie jest dobrze, kiedy jedna osoba w związku daje wszystko, odchodzi od swojej kultury, odsuwa się od rodziny, przystosowuje siebie do świata drugiej osoby, a ta druga nie rezygnuje z niczego. Bo chociaż Omar dawał dużo w sensie materialnym, to, jak stwierdził Tomek, kupił Izę tanio. Dla niego to były grosze. A od siebie czy też z siebie nie dał nic.

Jego wysokość to romans dość przewidywalny i bardzo stereotypowy. Nic mnie w tej powieści nie zaskoczyło. Typowa bajka o kopciuszku. On: piękny, bogaty młody bóg, ideał męskości. Ona: uboga, dość naiwna kobieta, u której pożądanie spowodowało przeniesienie mózgu do majtek. Lekkie, niezobowiązujące czytadełko, które w żaden sposób nie łamie stereotypów. Nie spodziewajcie się głębokiej psychologii postaci ani wyrafinowanej rozrywki czytelniczej. Jest to raczej powieść dla zabicia czasu, a to, co miało jej dodawać smaczku, czyli inność kulturowa, zostało potraktowane bardzo po macoszemu.

Kontynuując myśl z pierwszego akapitu: Beata Majewska potrafi zachwycić, ale potrafi też rozczarować. Jego wysokość mnie rozczarowało, ale na całej historii jeszcze nie stawiam krzyżyka. W zapowiedziach pojawił się drugi tom. Bardzo się staram nie oceniać go po okładce…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz