Tytuł: Magia grudniowej nocy, 3. tom cyklu Wieczór taki jak
ten
Gatunek: Literatura współczesna polska
Firma: Powieść
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018
Moja ocena: 5/10
Magia grudniowej nocy
jest trzecim tomem cyklu Wieczór taki jak
ten. Niestety, ani na okładce, ani w opisie książki nie podano informacji
na ten temat. Dowiedziałam się po fakcie. Szkoda, bo może gdybym znała
wcześniejsze tomy, mój odbiór powieści byłby inny albo nigdy bym po nią nie
sięgnęła. A tak… No cóż, trudno mówić o czytelniczej satysfakcji. Po kolei
jednak.
Michalina oraz jej bliscy są swoistego rodzaju trampoliną,
od której odbijają się kolejne wątki. Jest ich sporo, ale niemal każdy można
streścić w jednym zdaniu, bo nie zostały rzetelnie rozwinięte. Nie chcę
opowiadać całej powieści, dlatego ich nie wymiennię. Z przykrością muszę jednak
stwierdzić, że największym deficytem powieści jest brak jednolitej, spójnej
fabuły. Sytuację odrobinę ratuje wątek Arlety, czyli opowieść o przeszłości
dawnej mieszkanki starego dworu. Historia została jednak przedstawiona bardzo
pobieżnie i chociaż zaciekawia, jest za skąpa, żeby oprzeć na niej całą
powieść.
Bohaterów jest wielu, ale żaden nie został rzetelnie przedstawiony
czytelnikowi. Ich wątki może byłyby ciekawe, gdyby je zgłębiono. Autorka jednak
stawia na ilość, a nie jakość poszczególnych historii. Czytając, miałam
nieodparte wrażenie, że wyciąga bohaterów jak króliki z kapelusza, przypisuje
im jakąś tragedię, przez co cała powieść jest nasycona postaciami, które w
życiu przeżyły wielki dramat. Stężenie ludzkich nieszczęść na jedną powieść
jest tak wysokie, że aż nieprawdopodobne nawet w fikcji literackiej. A wszystko
po to, żeby podczas wigilijnej kolacji rany mogły zostać chociaż częściowo
zabliźnione…
Sam sposób snucia opowieści również nie zachwyca. Jest
chaotyczny, brak tu płynności i zaplanowanego osadzenia wydarzeń w czasie. Sam
czas płynie w autorce tylko znanym tempie. Narracja jest prowadzona
niekonsekwentnie. Pierwszoosobowa niewiele się różni od tej w trzeciej osobie. Za
każdym razem jest to narrator wszechwiedzący, przez co fragmenty wspomnieniowe
tracą nie tylko na subiektywności, ale też na wiarygodności. Arleta, opowiadając
swoją historię, wie, że na jej dekolcie pojawiły się plamy, jest w stanie jasno
określić swój wygląd, zupełnie jakby żyła, cały czas trzymając w dłoni lustro.
No nie, nie uwierzyłam jej.
Nie przekonało mnie również przesłanie powieści. Trudno się
z nim nie zgodzić, ale zostało wyłożone łopatologicznie, trąciło nadmiernym dydaktyzmem,
zupełnie jakby czytelnik był istotą niezdolną do samodzielnego wyciągania
wniosków i interpretowania wydarzeń. Czułam się trochę jak uczniak, którego
trzeba pouczyć po co jest wigilia. Czytając nie poczułam jej magii, zostałam
jednak poinformowana, że ona istnieje.
Mnie książka do gustu nie przypadła. Nie wykluczam jednak,
że komuś może się spodobać.
Ja mam ją w planach. Szkoda tylko, że Tobie się ona nie spodobała.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com
Gusta są różne, książka dostałą wiele pozytywnych recenzji. Może po prostu nie przemówiła do mojej wrażliwości. To jednak nie znaczy, że Tobie się nie spodoba. Z przyjemnością przeczytam opinię :)
UsuńPozdrawiam.