Autor: Joanna
Szarańska
Tytuł: Kłopoty mnie
kochają I tom cyklu Kronika pechowych wypadków
Gatunek: Literatura obyczajowa
Forma: Powieść, komedia z wątkiem kryminalnym
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018
Moja ocena: 7/10
Jeśli odpoczynek i relaks z książką, to na pewno z tą
autorstwa Joanny Szarańskiej. Czasem trzeba po prostu zapomnieć o całym
świecie, wysiąść na stacji Lipówka, odwiedzić domek na wzgórzu i poznać jego
mieszkańców. Spokojnie, nie spotkacie tam rudowłosej Ani, ale babcię Łyczakową
i jej wnuczkę, Zojkę, która… podobnie jak Ania ma talent do pakowania się w
kłopoty. Nie urastają one jednak do rangi dramatów, ale zostają w pewien sposób
oswojone, ośmieszone.
Zojka jest absolwentką dziennikarstwa, ale, jak wielu młodych
ludzi, ma problem ze znalezieniem zatrudnienia. Chciałaby coś osiągnąć, tylko
nie dostała szansy. Odebrała natomiast telefon od matki, która nakazała jej
wracać do domu i zaopiekować się babcią. Zojka, z braku innych opcji, jedzie do
rodzinnej Lipówki. Tylko na chwilę. Pech, a raczej makabryczne znalezisko w
torebce, sprawia, że jej pobyt na wsi się przedłuża. Bohaterka staje się główną
podejrzaną o morderstwo.
Znalazła się w niewesołej sytuacji, ale ponieważ sama jest
postacią niezwykle komiczną, czytelnik w jej obecności nie ma czasu na smutek
czy strach. Kryminał na wesoło? Coś w tym jest, chociaż motyw zbrodni był jak
najbardziej poważny. Można by tam wpleść wątek psychologiczny, ale autorka
postanowiła czytelnika zabawić, a nie przytłoczyć ciężkimi osobowościami. Jak
widać wszystko można powiedzieć na wiele sposobów. Joanna Szarańska, wplatając
do fabuły i narracji elementy komizmu, zrobiła ze zbrodni komedię pomyłek. Powieść
czyta się szybko, z lekkim uśmiechem na ustach. Obcowanie z bohaterami sprawia
niemałą frajdę. Tak, zostali oni nieco przerysowani, nakreśleni jakby za grubą
kredką, jedne ich cechy urosły do rangi karykaturalnych, inne pozostały w
cieniu. Przyznam szczerze, że odkrywanie tych innych sprawiało mi ogromną
przyjemność.
I tylko czasami w mojej głowie zapalało się czerwone
światełko. Bo Zojka niebezpiecznie przypomina Kalinę, bohaterkę cyklu Kalina w
malinach. Mają nie tylko bardzo wiele cech wspólnych, ale też są tak samo
postrzegana przez potencjalnych kandydatów na partnerów: głupiutkie, nieznośne
dziewczynki, które można bezkarnie lekceważyć. Kobiety charakterne? No nie wiem…
Wiem natomiast, że miło spędziłam czas w
towarzystwie Zojki.
De ja vu w konstrukcji głównej bohaterki w pełni mi zrekompensowała
postać babci Łuczakowej. Łamie ona wszystkie znane mi stereotypy, w które może
być wpisana rola babci. Starsza schorowana pani? Może i tak, ale przede
wszystkim pełna życia, przebojowa kobieta, która zamiast o chorobach i lekach
woli rozmawiać o zbrodniach. Bohaterka nieszablonowa, przebojowa, pełna energii,
a jednocześnie posiadająca mądrość życiową oraz ciepło charakterystyczne dla
każdej babci.
Kłopoty mnie kochają
jest powieścią idealną na chwilę zapomnienia, wytchnienia po ciężkim dniu.
Poprawia nastrój, pozwala wejść w inny, lepszy świat, w którym problemy są
łatwiejsze do rozwiązania. Jako komedii — idealnie spełnia swoją rolę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz