wtorek, 9 stycznia 2018

Codzienne cuda. "Serce z piernika" Magdaleny Kordel



Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Serce z piernika
Gatunek: Literatura współczesna polska, literatura obyczajowa
Forma: Powieść
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 400
Moja ocena:8/10


Niektórzy przygotowania do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynają już w październiku. Zdecydowanie za wcześnie? Cóż, mnie też denerwują mikołaje goszczące na sklepowych półkach jesienią, kiedy należałoby myśleć o adwencie, oczekiwaniu na coś wielkiego i niezwykłego.

Główna bohaterka Serca z pienika, Klementyna, jako piernikowa mistrzyni, musi jednak żyć za pan brat z Magią Świąt oraz Duchem Bożego Narodzenia, ponieważ jej wypieki powstają z ich natchnienia. Zapewne dlatego są pyszne, śliczne, mają w sobie to „coś”, co bez głośnego marketingu napędza klientów.

I chociaż Serce z pienika od pierwszych stron jest przesiąknięte zapachem pierników, obrazem piernikowo-lukrowych domków oraz oddechem nadchodzących świąt, nie jest to powieść o Bożym Narodzeniu, ale właśnie o oczekiwaniu, poszukiwaniu, porządkowaniu, nie tylko domów, ale też życia. Wigilia zaś jest dniem cudów, nie mylić ze spełnieniem marzeń. Bohaterowie otrzymują to, co jest im naprawdę potrzebne: zapowiedź spokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa. Czy będą potrafili skorzystać z szansy ofiarowanej przez los i uporządkują swoje życie? To już zależy tylko od nich.
Serce z piernika to lektura idealna nie tylko na okres przedświąteczny, ale na każdy dzień. Zmusza do zastanowienia nad tym, co ważne; pokazuje, jak wielką wartością jest rodzina; definiuje słowo przyjaźń; szkicuje obraz dobroci. Opisana historia jest zwyczajna, prosta, pozbawiona fajerwerków, ale przez to prawdziwa i magiczna. Została napisana płynnym, potoczystym językiem. Płynie się przez fabułę, chłonąc kolejne wydarzenia. Opowieść wzrusza, porusza, bawi, denerwuje, zmusza do refleksji, posiada więc wszystkie cechy dobrej literatury. I jedną wadę — za szybko się kończy.

Urzekło mnie w powieści to, że dobrym człowiekiem można być tak po prostu, nawet wbrew sobie, wbrew temu, co się o sobie myśli. I wcale nie objawia się to szczodrym rozdawaniem pieniędzy na cele charytatywne, ciągłym dawaniem, sponsorowaniem czy niesieniem pomocy całemu światu. Zmiany zaczyna się od siebie, od zadbania o dobro tych, których kochamy, pokazania przyjaciołom, że jest się obok, działania wtedy, kiedy los daje nam ku temu sygnał. I myślę, że gdyby każdy zaczynał zmieniać świat tak, jak robi to Klementyna, od tego, co może zmienić, cuda zdarzałyby się niemal codziennie.

Aby robić wielkie rzeczy nie trzeba rozgłosu w telewizji, patronów, sponsorów i wolontariuszy. Każdy powinien nieść dobro tak, jak może i umie. Wystarczy chcieć. Oby nam się chciało chcieć!

I z tym przesłaniem zostawiam Was na chwilę przed kolejnym finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz