Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Serce z piernika
Gatunek: Literatura współczesna polska, literatura
obyczajowa
Forma: Powieść
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 400
Moja ocena:8/10
Niektórzy przygotowania do świąt Bożego Narodzenia
rozpoczynają już w październiku. Zdecydowanie za wcześnie? Cóż, mnie też
denerwują mikołaje goszczące na sklepowych półkach jesienią, kiedy należałoby myśleć
o adwencie, oczekiwaniu na coś wielkiego i niezwykłego.
Główna bohaterka Serca
z pienika, Klementyna, jako piernikowa mistrzyni, musi jednak żyć za pan
brat z Magią Świąt oraz Duchem Bożego Narodzenia, ponieważ jej wypieki powstają
z ich natchnienia. Zapewne dlatego są pyszne, śliczne, mają w sobie to „coś”,
co bez głośnego marketingu napędza klientów.
I chociaż Serce z
pienika od pierwszych stron jest przesiąknięte zapachem pierników, obrazem
piernikowo-lukrowych domków oraz oddechem nadchodzących świąt, nie jest to
powieść o Bożym Narodzeniu, ale właśnie o oczekiwaniu, poszukiwaniu,
porządkowaniu, nie tylko domów, ale też życia. Wigilia zaś jest dniem cudów, nie
mylić ze spełnieniem marzeń. Bohaterowie otrzymują to, co jest im naprawdę
potrzebne: zapowiedź spokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa. Czy będą potrafili
skorzystać z szansy ofiarowanej przez los i uporządkują swoje życie? To już
zależy tylko od nich.
Serce z piernika
to lektura idealna nie tylko na okres przedświąteczny, ale na każdy dzień.
Zmusza do zastanowienia nad tym, co ważne; pokazuje, jak wielką wartością jest
rodzina; definiuje słowo przyjaźń; szkicuje obraz dobroci. Opisana historia
jest zwyczajna, prosta, pozbawiona fajerwerków, ale przez to prawdziwa i
magiczna. Została napisana płynnym, potoczystym językiem. Płynie się przez
fabułę, chłonąc kolejne wydarzenia. Opowieść wzrusza, porusza, bawi, denerwuje,
zmusza do refleksji, posiada więc wszystkie cechy dobrej literatury. I jedną
wadę — za szybko się kończy.
Urzekło mnie w powieści to, że dobrym człowiekiem można być
tak po prostu, nawet wbrew sobie, wbrew temu, co się o sobie myśli. I wcale nie
objawia się to szczodrym rozdawaniem pieniędzy na cele charytatywne, ciągłym dawaniem,
sponsorowaniem czy niesieniem pomocy całemu światu. Zmiany zaczyna się od
siebie, od zadbania o dobro tych, których kochamy, pokazania przyjaciołom, że
jest się obok, działania wtedy, kiedy los daje nam ku temu sygnał. I myślę, że
gdyby każdy zaczynał zmieniać świat tak, jak robi to Klementyna, od tego, co
może zmienić, cuda zdarzałyby się niemal codziennie.
Aby robić wielkie rzeczy nie trzeba rozgłosu w telewizji,
patronów, sponsorów i wolontariuszy. Każdy powinien nieść dobro tak, jak może i
umie. Wystarczy chcieć. Oby nam się chciało chcieć!
I z tym przesłaniem zostawiam Was na chwilę przed kolejnym
finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz